Latające samochody na rynku już w 2017 roku?

Współzałożyciel i dyrektor generalny AeroMobil Juraj Vaculik wyjawił swoje plany w poniedziałek na konferencji „South by Southwest 2015” w trakcie panelu dotyczącego przyszłości latających samochodów. Vaculik powiedział także, że ich innowacyjne wozy trafią do sklepów wcześniej czy później – być może w ciągu najbliższych dwóch lat. 

Ważną informacją dotyczącą tego typu samochodów jest to, że taki samochód będzie mógł prowadzić każdy, nie będzie wymagany certyfikat pilota. Vaculik szacuje, że początkowo cena będzie dość wysoka i może osiągnąć jakieś kilkaset tysięcy euro. „Początkowo Roadster jest skierowany przede wszystkim do zamożnych nabywców i entuzjastów latania” zaznaczył współzałożyciel AreoMobil. 

Pierwszy samochód ze skrzydłami będzie miał miejsce tylko dla dwóch osób. W środku zostanie umieszczony spadochron oraz autopilot, który zacznie działać od razu jeśli coś niedobrego będzie się działo z kierowcą. Vaculik wspomniał też, że na razie jego firma testuje różne rodzaje silników, a w niedalekiej przyszłości odbędą się testy zderzeniowe. Ostatecznym celem firmy jest stworzenie maszyny latającej, która pomieści cztery osoby i będzie w pełni bezpieczna i autonomiczna. 

Areomobile 3.0 nie różni się wiele swoim wyglądem od przeciętnego samochodu typu sportowego. Podobnie jak samochód sportowy Aeromobile działa na benzynie. Samochód będzie zużywał prawdopodobnie 15 litrów benzyny na … godzinę. Podczas jazdy może osiągnąć maksymalną prędkość około 160 kilometrów na godzinę. Kiedy wzbija się w powietrze jego prędkość maksymalna wzrasta do 200 kilometrów na godzinę.

Warto wspomnieć również o tym, że twórcy latającej machiny zakładają start i lądowanie jedynie z powierzchni trawiastych: „Efekt ten ma kluczowe znaczenie dla sukcesu pojazdu” uważa Vaculik. Dzięki temu wyjaśnia się ewentualny problem budowy dodatkowych lotnisk, ponieważ w tym przypadku stają się one absolutnie zbędne. 

Aeromobile do startu potrzebuje jedynie 650 metrów. Latający samochód musi również spełnić kilka istotnych wymogów nim trafi do salonów. Najważniejszą rzeczą jest wystarczająca ilość środków, która umożliwi produkcję masową, a także musi uzyskać unijne certyfikaty. Jak na razie firma ma duże wsparcie od Unii Europejskiej. 

Juraj Vaculik zapowiedział również, że ma nadzieję, iż jego auto skutecznie zastąpi na przykład taksówki: „Myślę, że wielu użytkowników pojazdu znajdzie skuteczny sposób na jego wykorzystanie”.